Piotr był dzieckiem, które żyło w przekonaniu, że każdy mężczyzna pracuje w hucie. Tata i jego bracia, a także starsi kuzynowie byli pracownikami miejscowej huty żelaza i stali. Kilkanaście lat temu był to główny pracodawca w rodzinnym mieście Piotra. Praca w hucie wydawała się Piotrowi naturalnym wyborem. Piotr był dobrym i bardzo pracowitym uczniem. Jeszcze jako dziecko z wypiekami na twarzy słuchał opowieści o pracy rodzinnych hutników o wytwarzaniu stali. Pod koniec gimnazjum zaczął jednak interesować się również geografią, a zastanawiając się nad wyborem szkoły, coraz częściej myślał o technikum geologicznym. Ten pomysł sprawił, że zamiast do klasy technika hutnika, Piotr zdecydował się rozpocząć naukę w technikum geologicznym. Niestety okazało się, że nie udało się utworzyć klasy dla przyszłych techników geologów. Piotr odczytał to jako znak, że jednak powinien pozostać wierny swoim hutniczym zainteresowaniom. Na szczęście szkoła zaproponowała kandydatom, którzy wybrali zawód geologa, miejsca w innych klasach, w tym także w klasie technika hutnika. Bez wahania Piotr zdecydował się na naukę w tej klasie. Bardzo szybko się przekonał, że choć nieco przypadkiem, jednak jest na właściwym miejscu. Bardzo interesowały go przedmioty zawodowe, a po praktykach w hucie żelaza był pewien, że chce pracować w hucie. Piotr ukończył szkołę z wyróżnieniem, a dzięki temu zarządzający hutą zaproponowali mu pracę na stanowisku technologa. Po kilku latach przełożeni, doceniając zaangażowanie i kompetencje Piotra, zaproponowali mu półroczny staż w hucie partnerskiej w Stanach Zjednoczonych. Po powrocie Piotr otrzymał awans na stanowisko samodzielnego technologa, odpowiadając za wprowadzenie nowej procedury wytopu stali.